Parę lat temu mieliśmy okazję odwiedzić słynną kopalnię soli w Wieliczce. Kopalnia jest jednym z najważniejszych miejsc turystycznych w Polsce i przyciąga rocznie miliony zwiedzających z całego świata. Rumunia także może pochwalić się „swoją” kopalnią leżącą w sercu Transylwanii Saliną Turdą. Tamtejsza kopalnia również uchodzi na jedno z najważniejszych punktów na turystycznej mapie tego kraju. Postanowiliśmy sprawdzić, co oferuje i porównać oba miejsca.
Na początek, to co łączy obie kopalnie. A łączy paradoksalnie niewiele. W obu miejscach wydobywano sól i to od wielu wieków. W Wieliczce badania archeologiczne mówią o pozyskiwaniu soli już w neolicie, a pierwsze wzmianki o kopalni powodzą z XII-XIII wielu. Turda jest prawdopodobnie nieco młodsza. Oficjalnie kopalnia pojawia się w kronikach w XIII w. Ale sól na tych terenach najprawdopodobniej wydobywano już znaczniej wcześniej – co najmniej od czasów rzymskich.
Oba miejsca są topowymi atrakcjami turystycznymi w swoich krajach i odwiedzane są przez rzesze turystów z całego świata. No i tyle by było jeśli chodzi o podobieństwa, bo oba miejsca są całkiem inne.
Wieliczka to ogromny kompleks, po którym jesteśmy oprowadzani po ściśle wyznaczonych trasach. Wszystko pod okiem „oblatanych w temacie” przewodników, którzy krok po kroku przekazują potężną porcję wiedzy o tym miejscu.
W Turdzie kupujemy bilet i idziemy na żywioł. Całe zwiedzanie kopalni odbywa się samodzielnie i we własnym tempie. Widać, że miejsce jest bardziej nastawiony na relaks i na „przeżywanie”. Znajdziemy tu centrum „odnowy biologicznej”, sale do ćwiczeń, stoły do pingponga, kręgle i … minigolfa. W największej sali ustawiono nawet ogromny diabelski młyn!





Z głównego korytarza Franciszka Józefa wchodzimy w dwa kolejne wyrobiska – kopalnię Rudolfa i kopalnię Teresy. Pozostała część Saliny Turdy nie jest udostępniona dla zwiedzających. Obie kopalnie to miejsca, w których przez lata wydobywano sól. Obie są tak olbrzymie, że trudno je objąć wzrokiem. Pierwsza do trapezoidalna hala o podstawie 80 na 50m i wysokości 42 metrów. To właśnie tutaj znajdziemy diabelski młyn, pinponga, amfiteatr, plac zabaw, tor do minigolfa i kręgle.







Druga kopalnia ma kształt ogromnego wysokiego na 92 metry stożka o średnicy ponad 50 metrów. Na jej dnie możemy popływać łódką między kosmicznymi konstrukcjami z drewna.






W Turdzie nie ma za dużo elementów z typowego muzeum górnictwa solnego. Dowiadujemy się o tym miejscu w sumie tylko parę faktów historycznych – np że po zatrzymaniu wydobycia kopalnia służyła jako magazyn sera i schron w trakcie II wojny światowej. Możemy obejrzeć oryginalny konny kierat z połowy XIX wieku.




Ale chyba nie o to tu chodzi. Turda to wyjątkowy park rozrywki urządzony w miejscu jak nie z tej ziemi. Czujemy się tutaj, jakbyśmy się na chwilę przenieśli do innego tajemniczego świata. Trzeba przyznać, że kopalnia robi niesamowite wrażenie.



Z takich bardziej przyziemnych rzeczy, to miło było, po paru dniach wdającego w kość upału, odsapnąć w miejscu, gdzie temperatura ma przyjemne kilkanaście stopni mniej! 😉