Dwa miasta na M – Međugorje i Mostar

Dzisiaj zwiedzamy nieco dalszą okolicę. Rano ruszamy do Međugorje. Bardziej z ciekawości niż potrzeby ducha. Chcemy zobaczyć miejsce, do którego co roku przyjeżdża nawet 2,5 mln osób, w tym bardzo dużo naszych rodaków. Nie trzeba być specjalnie spostrzegawczym, żeby zauważyć, że w ostatnich latach ogłoszenia o wyjazdach do tego miasta wiszą niemal przy każdym kościele w Polsce. Co ciekawe, to szalenie popularne miejsce pielgrzymek nie jest w 100% uznawane przez kościół katolicki. Rzekome objawienia, mimo, że mają trwać już od ponad 30 lat, nie dostały jeszcze oficjalnie potwierdzone (uznane). Nie zostały również odrzucone. Także ruch pielgrzymkowy do Međugorje był przez wiele lat tak trochę „w szarej strefie”. Zyskując na sławie, dzięki kolejnym relacjom z tego miejsca, pochlebnym wypowiedziom kolejnych hierarchów (choć też nie brakuje takich sceptycznych), a trochę dzięki po prostu swoistej modzie. Mimo że o wyjazdach do tego miejsca słychać już od wielu lat, dopiero w 2019 roku papież oficjalnie zezwolił na organizowanie przez parafie pielgrzymek do Međugorje. Wcześniej mogły być organizowane przez osoby prywatne lub jako komercyjne wycieczki turystyczne.

Nieoficjalno-oficjalnym centrum kultu z Međugorje jest kościół św. Jakuba znajdujący się w centrum miejscowości. I trzeba przyznać, że teren dookoła jest bardzo ładnie przygotowany. Spodziewałam się masy straganów i morza dzikich parkingów, ale nic podobnego. Wszystko jest bardzo zadbane i dobrze przystosowane do przyjmowania tej rzeszy turystów. Rozległe place do odprawiania nabożeństw, płatne i bezpłatne parkingi, czyste i „cywilizowane” alejki i chodniki. Gdy przyjechaliśmy, w kościele właśnie trwała msza po chorwacku, ale w kaplicy obok odprawiane są też nabożeństwa w innych językach – po angielsku, francusku, włosku, ale też po polsku! W kompleksie jest też specjalny budynek z konfesjonałami, gdzie księża również spowiadają w wielu językach. Jest specjalna tabliczka, z której duchowny „pobiera” tabliczkę ze „swoim” językiem i zaczepia ją na drzwiach do konfesjonału. Całość robi na prawdę dobre, kulturalne wrażenie.

Po krótkiej wizycie w Međugorje pojechaliśmy do Mostaru, czyli najważniejszego ośrodka turystycznego regionu. Jest to urokliwe miasto (uważane jest za jedno z najpiękniejszych miast w Bośni i Hercegowinie) położone nad rzeką Neretwą. Jego najważniejszym zabytkiem jest kamienny Stary Most, wzniesiony jeszcze za czasów osmańskich (XVI w.).

Most oprócz walorów estetycznych, ma również bogaty wymiar symboliczny. Ma być wyrazem połączenia kultur, religii i grup etnicznych, które od wieków zamieszkiwały to miasto: muzułmanów i chrześcijan, Serbów, Chorwatów, Boszniaków, prawosławnych i katolików, kultur wschodu i zachodu. Tę piękną historię koegzystencji narodów przerwała wojna w byłej Jugosławii i rok 1993, kiedy to w mieście przez długie miesiące toczone były bratobójcze walki. Przeciwko sobie stawali dawni sąsiedzi, a miasto podzielono na część muzułmańską i chrześcijańską. Symbolem tego rozłamu było zburzenie Starego Mostu.

Na szczęście zaraz po wojnie, przy wsparciu UNESCO, miasto zaczęto odbudowywać i również Most szybko wrócił na swoje miejsce. Jednak trzeba przyznać, że o ile na starym mieście i w okolicach Mostu miasto prezentuje się bardzo dobrze, to wystarczy lekko się oddalić i widać mnóstwo śladów po nie tak dawnej wojnie.

Ciekawą tradycją, która wiąże się z mostem, są skoki do wody. Dawne przekazy mówią, że młodzieńcy mieszkający w Mostarze musieli poprzez skok do wód Neretwy udowodnić swoją męskość. Dzisiaj już nie jest to obowiązkowym punktem „testu” na dojrzałość, ale ciągle jest popularną atrakcją. W mieście działa oficjalny klub zrzeszający skoczków. Członkowie klubu codziennie prezentują swoje umiejętności. Ku przerażeniu przechodniów spacerują za poręczą mostu, zagadują, zbierają drobne datki oraz … co jakiś czas skaczą w otchłań Neretwy. Organizowane są również coroczne konkursy skoków – Skokovi sa Starog mosta. A trzeba przyznać, że te skoki to nie lada wyczyn. Stary Most ma ponad 20m wysokości, a woda Neretwy może 10°C.

 

Główną atrakcją Mostaru, oprócz Starego Mostu i szaleńców (śmiałków) z niego skaczących, jest po prostu spacerowanie niezwykle klimatycznymi alejkami i zaglądanie ciekawskim wzrokiem w kolejne zaułki Starego Miasta. Czemu też z niemałą radością się oddaliśmy 😉

No i znowu jak to nie my wylądowaliśmy w super-knajpie. Oprócz smacznego obiadu z pierwszorzędnym widokiem na Stary Most, ciekawą atrakcją było przejście małej ulewy. Siedzieliśmy zrelaksowani na tarasie i cieszyliśmy się, że mamy dach nad głową, bo chyba zaraz będzie padać, a tu bach! Nagle kelnerzy zaczęli się uwijać jak w ukropie i w dosłownie 5 minut zwinęli połowę naprawdę sporej knajpy, aby po paru minutach w tak samo ekspresowym tempie ją „rozwinać” i  wraz z ostatnimi kroplami deszczu, jak gdyby nigdy nic, przyjąć dobre kilkadziesiąt nowych klientów. 

Jeszcze nie wspomniałam, że Bośnia przywitała nas wyjątkowo łaskawą pogodą. A szczerze, miałam wątpliwości, jak wytrzymamy zwiedzanie miasta w tutejszym standardowym o tej porze roku upale dochodzącym czasem do niemal 40°C. Gospodarz naszego kempingu twierdził, że ostatnie dni przed naszym przyjazdem było ok. 38°C i nawet dla niego to był upał. Ale dzień, w którym zajechaliśmy do Blagaju, był ostatnim dniem ciepła, przyszło ochłodzenie i temperatura zjechała do przyjemnych ok. 25°C, na niebie pojawiło się więcej chmur i co jakiś czas nawet spadł deszcz. Trzeba przyznać, że w połączeniu z przyjemnym chłodem z rzeki przy naszym namiocie, to nam się poszczęściło.

Dodaj komentarz