Śnieżka! Atak na szczyt!

Dzisiaj miał być jedyny pogodny dzień podczas naszego pobytu w Karpaczu – bez deszczu, bez burz, bez porywistego wiatru. Jeśli mamy iść w góry, to tylko dzisiaj.

Trzeba przyznać, że nie mieliśmy 100% zgodności, czy jest to dobry pomysł. Po pierwsze, to całkiem spora góra, po drugie, pewnie podobny pomysł może mieć połowa Karpacza i Szklarskiej Poręby razem wzięci. Ostatecznie uznaliśmy, że idziemy. W końcu to będzie kolejna pozycja w naszej kolekcji szczytów Korony Gór Polskich. I to nie byle jaka, bo Śnieżka (1603 m n.p.m.) jest trzecią najwyższą górą na tej liście – zaraz po Rysach (2499 m n.p.m.) i Babiej Górze (1725 m n.p.m.).

Wyruszyliśmy czarnym szlakiem aż do Białego Jaru. Byłam bardzo ciekawa, jak wygląda miejsce zejścia słynnej lawiny z 1968 roku, o której wczoraj rozmawialiśmy w Muzeum Sportu i Turystyki. Znajdowała się tam nawet cała wystawa dotycząca tego wypadku i akcji ratunkowej (brało w niej udział około 1000 osób – ratowników, żołnierzy i ochotników).

Dalej przeszliśmy Biały Jar żółtym szlakiem (to właśnie na tym fragmencie w okresie zimowym jest wyjątkowo wysokie zagrożenie lawinowe i cały szlak jest zamykany) do schroniska Strzecha Akademicka na Hali Złotówka. Tutaj już mogliśmy podziwiać prawdziwie wysokogórskie krajobrazy. Wyszliśmy ponad piętro drzew i zaraz mieliśmy się znaleźć na Równi pod Śnieżką. Na Równię doszliśmy niebieskim szlakiem. Tutaj nasza droga przypominała już bardziej górską autostradę niż ścieżkę – szeroka, wybrukowana kamieniami i… szalenie zatłoczona. Nie myliliśmy się – dzisiaj w góry ruszyły prawdziwe tłumy!

Schronisko Dom Śląski na Przełęczy pod Śnieżką (1400 m n.p.m.) minęliśmy przeciskając się przez tłum jak na koncercie rockowym. Korzystając z faktu, że nasza najmłodsza turystka ucięła sobie drzemkę w nosidle, ruszyliśmy od razu na szczyt. W sezonie na drogach na sam szczyt ruch odbywa się jednokierunkowo. Na stromszej Drodze Zakosami obowiązuje ruch do góry. Natomiast na łagodniejszej, okrężnej Drodze Jubileuszowej zaleca się ruch w dół.

Po około 40 minutowym podejściu wdrapaliśmy się na szczyt! Kolejna góra do Korony! To już trzecia na tym wyjeździe! Na kolejnych pójdziemy po więcej!

Drogę powrotną postanowiliśmy urozmaicić sobie zjazdem wyciągiem krzesełkowym, także udaliśmy się szlakiem na Kopę (1377 m n.p.m.). Na zjazd musieliśmy czekać mniej więcej tyle, co zajęłoby nam zejście na nogach;) Przynajmniej to czekanie urozmaicone było fantastycznymi okolicznościami przyrody i górskimi widokami.

Dodaj komentarz