Błędne Skały i Kudowa Zdrój

Ruszamy skoro świt (8:50;)), aby zdążyć przed tłumami.

Pod Błędne Skały chcemy nieco bliżej podjechać samochodem. A ponieważ ruch na ostatnim fragmencie odbywa się wahadłowo (o pełnych godzinach przez 15 minut można wjechać na górę, a o połówkach przez 15 minut zjazd) nie mogliśmy sobie pozwolić na spóźnienie. Zwłaszcza, że chcieliśmy podjechać na górny parking, który potrafi się szybko zapełnić. Celowaliśmy w slot 9:00-9:15.

Na górze trasa jest podobna do tej na szczycie Szczelińca Wielkiego. Tym razem zostawiliśmy w namiocie nosidło turystyczne i Zochę wrzuciliśmy do chusty. Opłacało się, bo tym sposobem uniknęliśmy czołgania się;) Kaczy chód polecany przez Ignacego lub styl pątniczy na kolanach w zupełności wystarczył w najtrudniejszych momentach.

Później wybraliśmy się do Kudowy Zdrój. Rozdzieliliśmy się – ja wybrałam się szybkim krokiem szlakiem w dół w stronę Kudowy. Krzysiek z dzieciakami poczekał na „okno zjazdowe” i ruszył autem Drogą Stu Zakrętów. Pod restaurację w Willi Wrzos dobiegłam 10 min po nich, co osobiście uznaję za dobry wynik.

Po miłym obiedzie ruszyliśmy do centrum Kudowy. Zaczęliśmy od Ekocentrum przy Dyrekcji Parku Narodowego Gór Stołowych. Gdyby nie nasze doświadczenie z podobnych miejsc, pewnie w ogóle byśmy tam nie trafili – ani to jest jest „główna atrakcja” miasta, ani w ścisłym centrum. Na próżno też szukać wielu znaków czy plakatów informującym o Ekocentrum. I tak jak się spodziewaliśmy – w środku zobaczyliśmy bardzo fajną interaktywną wystawę o faunie, florze i geologii Gór Stołowych. Wszystko przemyślane, pełne ciekawostek, najnowszych technologii i … unijnej kasy z rozmaitych funduszy. Ludzi – zero. No może prawie, bo podobno była tam gdzieś druga rodzinka (całe centrum to dwa piętra, dwie sale projekcyjne i ogród),a jak wychodziliśmy to może i dwie następne. Zdjęć nie mamy, bo mieliśmy ręce i głowy zajęte i zapomnieliśmy;)

Następnie udaliśmy się w okolice Parku Zdrojowego, czyli serca Kudowy. Wszystko fajnie, ładnie, ale my chyba nie za bardzo lubimy takie miejsca. Także Zosia poszalała trochę na placu zabaw. Chłopcy rozegrali popisową partię szachów, którą z wypiekami na twarzy oglądało paru starszych kuracjuszy. I wróciliśmy na nasz miły kemping 😉

Jutro ruszamy dalej!

PS. Pewnie zauważyliście, że zrobienie sobie rodzinnego zdjęcia to nie zawsze taka prosta sprawa;)

Dodaj komentarz